8.08.2016

Ulubione filmowe pary i duety

Niektóre filmowe postaci zapamiętujemy na długo. Udowodniła to ostatnio Klapserka z bloga Apetyt na film, gdzie napisała o swoich ulubionych bohaterach filmowych. Prawda, że to świetny pomysł na tekst?! Poczułam się zainspirowana, więc oto przed Wami moje ulubione filmowe pary i duety.

Annie Hall 1977
Annie Hall (1977)

Alvy i Annie (Annie Hall, 1977)

Jeden z najlepszych filmów Woody'ego Allena nie byłby tak dobry bez wyjątkowych postaci. Alvy i Annie tworzą niecodzienną parę, on – typowo allenowski neurotyczny bohater, ona – poszukująca siebie, początkująca piosenkarka. Dzieli ich mnóstwo różnic, jednak łączy uczucie. Choć to historia bez happy endu, to ogląda się ją z przyjemnością i rozbawieniem. Reżyser przedstawił relację dwojga ludzi w nieznany do tamtej pory sposób. Zapewne pamiętacie scenę, w której Alvy i Annie rozmawiają o fotografii, a myślą zupełnie o czym innym.

Loki i Thor (Thor, 2011; Thor: Mroczny świat, 2013)

Choć Thor jest głównym bohaterem filmów, to gdy w pobliżu jest Loki od razu robi się ciekawiej (i zabawniej). Ich skomplikowana relacja układa się sinusoidalnie od braterskiej miłości do nienawiści, by na końcu Thor i tak wybaczył wszystkie przewinienia przybranemu bratu. Ten duet nie wypadłby dobrze, gdyby nie aktorzy. Chris Hemsworth, ze swoją postawną sylwetką i wrodzonym urokiem, jest Thorem idealnym. A Tom Hiddleston jako Brytyjczyk gwarantuje bycie doskonałym czarnym charakterem, co wiadomo z długiej aktorskiej tradycji. Wzajemne dokuczanie bohaterów jest widoczne zwłaszcza w mojej ulubionej scenie z Mrocznego świata (ta-da!)


Celine i Jess (Przed zachodem słońca, 2004)

Choć ta para pojawia się w trzech filmach, to właśnie w Przed zachodem słońca lubię ją najbardziej. Celine i Jess poznali się w pociągu do Wiednia (Przed wchodem słońca), z którego wysiedli, pogrążeni w rozmowach aż do wschodu słońca. Od tamtej pory minęło dziewięć lat i bohaterzy spotkali się ponownie, równie przypadkowo, w Paryżu. Od Przed zachodem słońca zaczęłam poznawać ich historię, co było bardzo interesujące, bo można było później zestawić omawiane przez nich wspomnienia ze stolicy Austrii z pierwszym filmem. Oboje nieco stremowani, choć rozmawiają ze sobą o wszystkim, jakby znali się przez te wszystkie lata. Jest między nimi chemia i wzajemna fascynacja, nieco tęsknoty, a także niedopowiedzenia. Widz pozostaje z pytaniem: co będzie dalej? 


Marty McFly i Dr Emmett Brown (trylogia Powrót do przyszłości, 1985, 1989, 1890)

Nastolatek Marty jest zaprzyjaźniony z wynalazcą doktorem Brownem, który tworzy wehikuł czasu, będący przyczyną wielu problemów. Filmy znam niemal na pamięć, a wracam do nich nie tylko ze względu na niesamowitą opowieść, lecz także z powodu wiarygodnych postaci. Choć dzieją się tutaj sytuacje niezwykłe i niebezpieczne, to Marty i Doc mogą na siebie liczyć. Ich przyjaźń to również ciekawe przedstawienie relacji mistrz – uczeń. Chłopak, niezrozumiany przez rodzinę, szuka wsparcia i autorytetu u wynalazcy, który niezamierzenie wywraca życie nastolatka do góry nogami. Chyba nie muszę dodawać, że nie brakuje przy tym zabawnych zdarzeń i dialogów.

Indiana Jones i prof. Henry Jones Senior (Indiana Jones i ostatnia krucjata, 1989)

Muszę się Wam do czegoś przyznać, Ostatnia krucjata to moja ulubiona część serii – niezmiennie bawię się na niej znakomicie. Mimo że w filmie nie brak humoru i niesamowitości, to postacie są z krwi i kości. Nie udałoby się to bez świetnego aktorstwa. W tej części pojawia się ojciec Indiany – Henry Senior (ach, ta anegdota o pochodzeniu imienia „Indiana”), gra go Sean Connery, który, według mnie, wypada rewelacyjnie. Nie jest tu wspomnieniem o agencie 007, ani nie odgrywa tylko czyjegoś ojca. Nie, Connery jest tak wiarygodny w swojej roli, że w zasadzie jest tą postacią. Dobra, ale miało być o duecie junior – senior. Relacje syna z tatą bywają trudne, nie inaczej jest w przypadku Indiany, którego rodzic wychował surowo. W domu brakowało pochwał i potwierdzenia rodzicielskiej miłości, przez co młody Jones wyrósł w przeświadczeniu, że ojciec jest z niego niezadowolony. Wspaniale jest rozegrany ten konflikt oraz kolejne zwroty akcji. A scena [spoiler], w której profesor myśli, że jego syn spadł w przepaść, zawsze mnie wzrusza.


Adam i Eve (Tylko kochankowie przeżyją, 2013)

Stali czytelnicy zapewne wiedzą, jak uwielbiam film Tylko kochankowie przeżyją – obraz miłości idealnej, niemal transcendentalnej. Adam i Eve to para wampirów, która przez wieki niejedno przeżyła. Tempo produkcji jest powolne tak, jak wampirza egzystencja, w końcu nieśmiertelni nie muszą się spieszyć. Bohaterowie są wzajemnymi przeciwieństwami, co jest pokazane wręcz dosłownie: ona – białowłosa, w kolorowych kreacjach, on – brunet, w ponurych strojach. Oczywiście charakterami również się różnią, dzięki czemu uzupełniają się. Doskwiera im długie życie i współczesny świat, a ucieczką jest ich uczucie i dzieła kultury. Obietnica miłości na zawsze nabiera nowego znaczenia.


To były moje ulubione filmowe pary i duety, a jakie są Wasze? Piszcie w komentarzach :)
Ta strona używa platformy Disqus, jeśli chcesz napisać jako gość, a nie wiesz jak – zajrzyj tu.