23.09.2015

Frank, czyli niszowi muzycy, ekscentryczna atmosfera i czarny humor

Frank plakat
(2014)
reż. Lenny Abrahamson
muzyka: Stephen Rennicks


Poznajcie zespół, w którym perkusistka się nie odzywa, gitarzysta mówi tylko po francusku, a wokalistę nikt nie widział. We Frank zarówno fabuła, jak i muzyka są tak samo dziwne.

Jon Burroughs (Domhnall Gleeson), bohater filmu Frank, marzy o karierze muzyka. Poszukuje w sobie talentu na miarę własnych ambicji, jednak jego piosenkom wiele brakuje (Jon's Crap Songs). Mężczyzna niespodziewanie spotyka zespół ekscentrycznych muzyków, którzy postanawiają przyjąć go na stanowisko klawiszowca. Jon, przyłączając się do nich, nie do końca wie w co się pakuje.
Grupa aż do przesady odzwierciedla wyobrażenie „niezależnych, niszowych muzyków”. Osobliwym indywiduom przewodzi tajemniczy Frank, który skrywa twarz w ogromnej głowie z papier-mâché (nigdy jej nie ściąga!). Ich muzyce nie brak eksperymentalnych dźwięków, a teksty piosenek są przedziwne. Gdyby tego było mało, dla wzmocnienia artystycznej atmosfery, zespół pracuje nad płytą w chatce gdzieś w lesie.
Jon szybko ulega zafascynowaniu nowymi znajomymi, zwłaszcza Frankiem (Michael Fassbender), który z łatwością tworzy nowe piosenki. Tytułowy bohater czerpie inspiracje niemal zewsząd – tematem utworu może być wszystko, nawet kłaczek z dywanu (Tuft). Jon widząc potencjał grupy, postanawia po kryjomu publikować w Internecie ich wspólną twórczość. Z jego działania wynikną sytuacje, które wstrząsną relacjami w zespole.


Niezależny film Lenny'ego Abrahamsona jest dziełem, które nie trafi do każdego widza. Jak przystało na produkcję niszową, mamy tu do czynienia ze specyficznym stylem, komedia przeplata się z dramatem, a bohaterowie prześcigają się w ekstrawaganckich zachowaniach. We Frank, co nie dziwi, muzyka ma kluczowe znaczenie. Kompozycje stworzył Stephen Rennicks, a piosenki wykonali aktorzy wraz z pół-fikcyjnym zespołem The Soronprfbs.
Soundtrack jest pełen krótkich eksperymentalnych utworów, które mają sens wyłącznie wraz z obrazem. Natomiast piosenki, choć nie mniej specyficzne, sprawdzają się również poza filmem. Niektóre kompozycje przywodzą na myśl miks Pink Floyd, The Doors i The Velvet Underground, zresztą twórcy nie odcinają się od takich inspiracji. Poza tym, myślę, że miłośnikom muzyki z Only Lovers Left Alive przypadnie do gustu gitarowe Secure The Galactic Perimeter

recenzja Frank
Frank (2014)
Warto zwrócić również uwagę na Lighthouse Keeper, które delikatnym głosem śpiewa Maggie Gyllenhaal, co kontrastuje z graną przez nią agresywną Clarą. Po seansie najbardziej w pamięć zapada, puentujące fabułę, I Love You All (ciekawostka: Artur Rojek wykonał cover piosenki na jednym z koncertów). Natomiast wspomniane wcześniej Tuft nie jest jedyną piosenką o śmiesznie-dziwnym tekście. Ponieważ, jeśli Franka zmusza się do stworzenia hitowego numeru, wówczas powstaje niedorzeczne dzieło (Frank’s Most Likeable Song…Ever). A może jest to aluzja do nieraz bezsensownych tekstów mainstreamowych przebojów?

Frank jest filmem osobliwym, zarówno od strony fabularnej, jak i muzycznej. Historia o trudach kariery niszowego muzyka, może nie jest zbyt oryginalna, jednak unikalne postacie i ich wzajemne relacje potrafią zaskoczyć. Ponadto, przez cały seans jesteśmy ciekawi kto kryje się pod papierową głową – dla lepszego odbioru obrazu lepiej nie wiedzieć lub zapomnieć kto gra rolę Franka. 

Soundtrack jest dostępny w serwisie streamingowym (przesłuchaj).

Po najnowsze informacje odsyłam na fanpejdż i twitter.