31.12.2016

Soundtracki 2016 roku – podsumowanie


Rok 2016 – zapewne większość osób pożegna go z ulgą. Jednak to właśnie w nim pojawiło się kilka soundtracków wartych odnotowania. Jakie utwory dostarczyły emocji w trakcie kinowych seansów? Które albumy z muzyką filmową umilały wieczór? A co rozczarowało? Sprawdźcie!


Zanim jednak przejdę do podsumowania muzycznego, muszę pochylić się nad tegorocznymi sprawami ogólnymi (jeżeli nie chcecie psuć sobie sylwestrowego nastroju, to przesuńcie tekst nieco niżej – do trzeciego akapitu). 2016 to był trudny rok zarówno dla kultury, jak i świata. Wydarzyły się sytuacje, wydające się wcześniej niemożliwe. Na tych, którzy uciekali od niepojących informacji ze świata do kultury, nie czekało wcale mniej smutnych wiadomości. Musieliśmy pożegnać zbyt wielu artystów. Wystarczy wymienić choćby Davida Bowie, Alana Rickmana, Antona Yelchina... Jak na ironię, tegoroczne święta okazały się ostatnie dla George Michaela. Rok 2016 nie odpuścił nawet pod koniec, zabierając Carrie Fisher i zaraz później jej matkę Debbie Reynolds.

Labirynt (1986), Gwiezdne Wojny (1977), Harry Potter i Zakon Feniksa (2007)

Dla mnie – miłośniczki kultury, która dorastała przy filmach – te pożegnania miały też wymiar osobisty, bo poczułam jakby umarła część mojego dzieciństwa. Labirynt (1986) widziałam na tyle dawno, że fabułę wspominam jak przez mgłę. Jednak pamiętam, jakie wrażenie wywołała na mnie postać Jaretha, grana przez Davida Bowie. Ach, ta intrygująca aura tajemniczości i fantastyczności wokół króla Goblinów, której w każdym kolejnym tego typu filmie mi brakowało (no dobra, Thranduil też ma to „coś”). Gwiezdne Wojny (1977, 1980, 1983) i Leia, czyli księżniczka, jakiej w popkulturze do tamtej pory jeszcze nie było – inteligenta, samodzielna, umiejąca postawić na swoim, a do tego jeszcze strzelająca z blasterów. Bohaterka grana przez Carrie Fisher stała się ikoną (po więcej odsyłam do tekstu Zwierza). I w końcu Harry Potter (2001, …) z niezwykle niejednoznacznym Severusem Snapem. Choć polubiłam go już od pierwszej książki, to dopiero w filmie stał się dla mnie bohaterem z krwi i kości, dzięki świetnemu aktorstwu Alana Rickmana. W zasadzie na przestrzeni siedmiu części, tylko do Snape'a nie zmieniłam swojej oceny. Zupełnie inaczej niż moi znajomi, którzy wraz z rozwojem fabuły darzyli tego bohatera coraz mniejszą sympatią. Jednak ja byłam pewna, że w ostateczności okaże się być on pozytywnym bohaterem, a jego na pozór złe uczynki, będą miały uzasadnienie. I faktycznie tak się okazało, przez co słynne „Always” wzruszyło mnie jeszcze bardziej.


Dobra, to teraz podsumowanie soundtracków 2016 r. (pod tytułami filmów znajdziecie linki do playlist). Nie obyło się bez zaskoczeń. Można sobie nie wyobrażać Gwiezdnych Wojen bez muzyki Johna Williamsa, ale czy dotyczy to również spin-offów? Wszelkie ewentualne obawy okazały się płonne, bo Michael Giacchino stanął na wysokości zadania przy Rouge One (reż. Gareth Edwards). Zresztą jego kompozycje w tym roku można było usłyszeć jeszcze w trzech produkcjach: Zwierzogrodzie, Star Trek Beyond i Doktorze Strange'u. Zaskoczył również Jóhann Jóhannsson – utwory do Nowego Początku (reż. Denis Villeneuve) brzmią tajemniczo, niepokojąco i niesamowicie, jakby były z obcej planety. Czyli do filmu o inwazji kosmitów pasują idealnie! Dwoma kolejnymi pozytywnymi zaskoczeniami były dla mnie soundtracki do Nerve (reż. H. Joost, A. Schulman) i Człowieka-scyzoryka (reż. D. Kwan, D. Scheinert) – jeśli śledzicie cykl Co nowego movie, to na pewno są wam one już znane. Pierwszy to elektroniczne-taneczne rytmy Roba Simonsena, drugi to ekscentryczne i hipsterskie kompozycje Andy'ego Hulla i Roberta McDowella.

Natomiast Hans Zimmer w 2016 roku zaskoczył zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Sukcesem okazała się jego fenomenalna trasa koncertowa (odsyłam do mojej relacji z gdańskiego koncertu), czego skutkiem jest to, że kompozytor powróci z występami również w następnym roku. Jednak sporym rozczarowaniem okazała się muzyka do Batman v Superman (współtworzona z Tomem Holkenborgiem). I choć film jeszcze bardziej zawiódł oczekiwania fanów (sama straciłam nadzieję, że filmowe uniwersum DC może kiedykolwiek dorównać Marvelowi), to jeżeli chodzi o utwory, na uwagę zasługują zaledwie dwa: Problems Up Here i Is She With You?. Zatem nie dziwi decyzja Zimmera o zaprzestaniu pracy przy filmach o superbohaterach. A skoro o nich mowa, to warto wspomnieć o Deadpoolu i, ponownie, Tomie Holkenborgu. Kompozytor już przy Mad Maxie: Fury Road udowodnił, że umie stworzyć utwory pasujące do historii pełnych akcji, ale równocześnie trochę niepoważnych i nieco szalonych.


W podsumowaniu nie mogło zabraknąć polskich akcentów. Ostatnio rzadko zdarza się, by jakiś nowy film mnie „rozwalił”, a tymczasem w 2016 r. udało się to Ostatniej rodzinie. Jest to debiut Jana A. Matuszyńskiego, po którym można tylko z niecierpliwością czekać na kolejne dzieła reżysera. Soundtrack jest składanką piosenek, które słuchał i puszczał w swoich radiowych audycjach Tomasz Beksiński. Są to m.in. Don't Go – Yazoo, Love Will Tear Us ApartJoyDivision, Never Let Me Down Again – Depeche Mode czy Song To The Siren – This Mortal Coil. W tym roku nie tylko polscy reżyserzy mieli się czym pochwalić, lecz także polski kompozytor – Abel Korzeniowski. Po Samotnym mężczyźnie powrócił do współpracy z Tomem Fordem i stworzył zmysłową muzykę do Zwierząt nocy, której nie brakuje dawnego hollywodzkiego rozmachu.

Warto jeszcze wspomnieć o High-Rise (reż. Ben Wheatley) z kompozycją stworzono prze Clinta Mansella. Cóż mogę napisać? Ten artysta nie zawodzi. Soundtrack rozpoczyna się mocnym Critical Mass, a potem balansuje między różnym tempem i nastrojem, układając się w interesującą całość. Podobnie nie można się nudzić przy utworach do BigShort (reż. Adam McKay), jednak Nicholas Britell postawił na jeszcze większe zróżnicowanie niż Mansell. Nic dziwnego, w końcu film ma tak szalony montaż, więc tylko taka muzyka może do niego pasować. Album otwiera niemal bajkowe Boring Old Baking, by zaraz zupełnie zmienić rytm w Lewis Ranieri. Jeśli komuś mało niespodzianek to niech posłucha Mouseclick Symphony Mvmt 1, mogącego być nowoczesnym odpowiednikiem The Typewriter – Leroya Andersona. Nie byłabym sobą, gdybym przy tym nie napisała jeszcze o ścieżce do dokumentu Before The Flood (reż.), autorstwa Trenta Reznora, Mogwai, Gustavo Santaolalla i Atticusa Rossa – w dwóch słowach: klimatyczna i hipnotyzująca.

Dla tych, którzy chcą odpocząć od współczesności i elektronicznych dźwięków mogę polecić dwa soundtracki. Pierwszy z Cafe Society (reż. Woody Allen) to składanka jazzowych utworów i piosenek, spośród nich szczególnie wybija się Mountain Greenery. Jestem pewna, że nóżki zaczną wam skakać do rytmu. Przy okazji odsyłam do swojej recenzji filmu. Natomiast drugi to kompozycja Michaela Brooka do Brooklyn(reż. John Crowley). Choć sam film nie przypadł mi specjalnie do gustu, to soundtrack ma swego rodzaju urok. Kompozytorowi udało się nadać utworom dozy starego stylu. Jednak moim faworytem pozostaje irlandzka pieśń Casadh an Tsúgáin/Frankie’s Song śpiewana przez Iarla Ó Lionáirda.

Kubo i dwie struny (2016), Siedem minut po północy (2016)
Jeszcze na koniec o dwóch produkcjach skierowanych do młodszych widzów: Kubo i dwie struny (reż. Tarvis Knight) oraz Siedem minut po północy (reż. J. A. Bayona). Filmów jeszcze nie widziałam, ale zamierzam nadrobić, bo podobno warto. Jednak same soundtracki budzą moje mieszane uczucia. Pierwszy do animacji poklatkowej, pełnej magii i samurajów, stworzył Dario Marianelli – autor oscarowej kompozycji do Pokuty (2007). Niestety po takim kompozytorze można było się spodziewać czegoś ciekawszego, niż zwyczajnych symfonicznych utworów z dodatkiem (jakże oczywiste!) dźwięków fletu shakuhachi i innych azjatycko-brzmiących instrumentów. Spośród nich wybija się jedynie cover beatlesowego While My Guitar Gently Weeps w wykonaniu Reginy Spektor. Natomiast drugi do opowieści o chłopcu i drzewnym potworze, skomponował Fernando Velázquez (Crimson Peak, 2015). Brzmi to bardziej interesująco, ale nieco monotonnie – niemal każdy utwór zaczyna się podobnie.

Zatem, które soundtracki 2016 zostaną w waszych odtwarzaczach jeszcze na kolejny rok? :)
PS. Szczęśliwego Nowego Roku!