10.06.2017

Znowu to samo?! Czyli nadużywane elementy w filmach

Czy podczas oglądania filmu towarzyszy Ci uczucie deja vu? Zapewne na ekranie zagościła „zgrana klisza”, opakowana nieco inaczej, ale wciąż rozpoznawalna. Które są szczególnie nadużywane?
zgrane klisze w filmach
Zdj. Jeremy Yap

Nie lubię mówić o filmach źle, bo są one efektem pracy wielu ludzi, więc niełatwo sprawić, by każdy składnik produkcji był na najwyższym poziomie. Jednak nie toleruję wtórności i nie chodzi tu o schematy – niektóre gatunki rządzą się swoimi prawami, więc pewną dozę powtarzalności da się wytrzymać. Mam na myśli wyeksploatowane do granic możliwości elementy wizualne i fabularne, czasami określane jako „zgrane klisze”, choć to chyba nie do końca pasuje do tego o czym tutaj napiszę. Zatem, dzisiaj trochę ponarzekam, ale nie traktujcie tego tekstu zbyt poważnie! :)

Cisza przed burzą


Są takie kwestie filmowe, które słyszeliśmy wielokrotnie (np. „Gdybym ci powiedział, musiałbym cię zabić” lub „Nie rób nic głupiego”) i jakoś to znosimy, ale są też takie, które przelewają czarę goryczy. Dla mnie jest to „There's a storm coming” – nawiasem mówiąc, jest to główna inspiracja do napisania tego tekstu, bo gdy usłyszałam ostatnio ten zwrot w zwiastunie gry to... serio, ileż można?! Oczywiście nie chodzi tu po prostu o zjawisko pogodowe. Nie, w większości przypadków ma to być metaforyczne ostrzeżenie (np. Skyfall, Mroczny Rycerz powstaje itd.). Wiecie, bohater rzuca: „Nadciąga burza” a my już wiemy, że zbliżają się kłopoty. Dla większego dramatyzmu najlepiej, żeby kwestia padła przed bitwą, na której faktycznie będzie deszcz i błyskawice! Niektórzy filmowcy wolą być bardziej tajemniczy i dosłownej burzy nie pokazują, zostawiając samą „niesamowicie oryginalną” metaforę (czyżby test dla widza?). Takie zdanie nie może być intrygujące, jeśli pojawia się w ponad 200. filmach!*

storm coming Batman

Gdzie ten statyw?! 


Przyznam się wam, że nic nie irytuje mnie bardziej w filmach, niż roztrzęsiona kamera. Ten zabieg jest jeszcze zrozumiały w akcyjniakach lub filmach wojennych, gdzie ma za zadanie ukazać chaos, podkręcić dynamizm czy sprawić u widza poczucie, że jest środku akcji. Jednak sztuką jest zastosować tę metodę w sposób świadomy, dostosowany do filmowych wydarzeń. W końcu nie każdy jest Januszem Kamińskim, który w Szeregowcu Ryanie (1998) wykonał wspaniałą operatorską pracę nie tylko za pomocą kręcenia z ręki, lecz także innych technik (o czym możecie posłuchać w tym materiale z kanału Na Gałęzi). Tymczasem rozedrgany kadr pojawia się też w innych gatunkach, a co gorsza nawet w statycznych scenach. Jakie jest uzasadnienie tego w scenie, gdy dwoje osób ze sobą rozmawia, siedząc w pomieszczeniu? Czy to jest czyjaś artystyczna wizja, aby widzowie z trudem utrzymywali wzrok na elementach obrazu? Denerwuje mnie to w kinie współczesnym jeszcze bardziej, gdy pomyślę, że obecnie dostępne jest mnóstwo różnego rodzaju urządzeń stabilizujących kamerę, ponadto w Sieci można znaleźć informacje, jak zrobić niektóre z nich małym kosztem.

Zmyj to z siebie


William Shakespeare wielkim dramaturgiem był, więc nic dziwnego, że jego dzieła wpłynęły na wielu twórców. Jednak Makbetowi, a w zasadzie Lady Makbet, zawdzięczamy niestety zgraną kliszę – mycie rąk. Pokazanie bohatera gnębionego poczuciem winy za pomocą tej metafory jest świetne, ale, tak jak w pierwszym przypadku, wielokrotne wykorzystanie tego motywu nie robi już na widzach wrażenia. Najgorzej, gdy wcześniejsze zdarzenia w filmie ukazały wyrzuty sumienia bohatera, ale twórcy postanowili dodać jeszcze scenę mycia rąk, aby nikt nie miał wątpliwości. Pojawiają się też wariacje, budzące nadzieje na zobaczenie czegoś nowego. Twórcy Makbeta z 2015 roku poszli na całość – główny bohater zanurza się w stawie. Jednak scena w takim ujęciu sprawia wrażenie niepotrzebnej.

Makbet 2015 Michael Fassbender
Metaforyczne zmycie z siebie win czy kryzys koszulowy? (Makbet, 2015 r.)


Cisza krzyczała


W ciszy tkwi ogromna siła, jeśli występuje w odpowiednim miejscu. Czasem filmowi bohaterowie nie mówią nic, a widzowie doskonale rozumieją ich uczucia i myśli. Niekiedy w filmach pojawia się zagłuszanie pewnych dźwięków. Na pewno nie raz widzieliście scenę „po wybuchu”, gdzie postacie nie słyszą co się wokół nich dzieje na skutek urazu, a po chwili odzyskują słuch. Ten, nadający realizmu zabieg jest ciekawy, ale, ponownie, po zbyt częstym wykorzystaniu stał się nudny. Wyciszeniu zwykle towarzyszy slow motion, jakby ekranowy świat zwolnił. Ostatnio zauważyłam, że filmowcy lubują się w zagłuszaniu krzyku. Postać wyrzuca z siebie głos rozpaczy, a do widza nie dociera żaden dźwięk – najwyżej adekwatnie dramatyczna muzyka. Czyżby u publiczności okrzyk wywoływał tak duże poczucie dyskomfortu, że korzystniej go wyciszyć? A może lepsze jest subtelniejsze ujęcie dramatu?

A Wy na jakie schematy i nadużywane elementy natrafiacie w filmach? Które Was szczególnie denerwują? Zostawcie komentarz :)


* Strona subzin.com podaje 209 tytułów filmów, a tutaj znajdziecie ranking nadużywanych kwestii http://www.shortlist.com/entertainment/the-20-most-overused-lines-in-cinema#gallery-1
_______________________________________________
Jeśli chcesz komentować, a nie masz konta w Disqus – kliknij w Name, a potem zaznacz „Wolę pisać jako gość”