Początkowe informacje ma temat filmu Twój Vincent zdradzały, że będzie to dzieło wyjątkowe – biografia niezwykłego artysty, zaprezentowana w formie, nawiązującej do stylu obrazów malarza. Efekt przeszedł jednak moje oczekiwania.
Twój Vincent (2017) |
„Jeżeli dany fragment filmu miał nawiązywać do stylu obrazów Van Gogha, to był malowany techniką impastu i kolorowo, a kiedy były to fragmenty czarno-białe, stosowaliśmy technikę bardziej przypominającą rotoskopię. Wówczas malarze mieli więcej referencji rzuconej z rzutnika na podobrazie” – mówiła Dorota Kobiela, w wywiadzie dla Filmweb.pl.
Stworzenie filmu Twój Vincent to, według mnie, przejaw odwagi ze strony twórców, przede wszystkim dlatego, że animacja (zwłaszcza ta nie dla dzieci) nadal niestety pozostaje w niszy, lekceważonej przez przeciętnego widza. Ponadto przedstawienie losów tajemniczego i niezwykłego artysty, jakim był Van Gogh, to wyzwanie samo w sobie. Również w kwestii fabularnej nie ma tu mowy o biograficznej sztampie, gdyż gatunkowo produkcja jest w zasadzie kryminałem, choć nie do końca. Po dwóch latach od śmierci malarza, Armand Roulin (Douglas Booth), syn listonosza, ma za zadanie dostarczyć zagubiony list Vincenta do jego brata Theo. Sprawa się komplikuje i zmusza go do wizyty w miejscowości Auvers, gdzie artysta przebywał pod koniec swojego życia i tragicznie zmarł. Roulin próbuje dowiedzieć się, co się stało i czy ktoś był zamieszany w śmierć Van Gogha.
Narracja, przeplatająca rozgrywające się specyficzne śledztwo z retrospekcjami z ostatnich dni Vincenta (Robert Gulaczyk), daje widzom złudną nadzieję na rozwiązanie zagadki. Opowieści świadków (w ich rolach m.in. Helen McCrory, Saoirse Ronan oraz Aidan Turner) niekiedy zbyt dosłownie podsuwają możliwe tropy, ostatecznie jednak pozostawiają widzowi interpretację wydarzeń. Pojawiają się tu motywy typowe dla filmów o artystach, jak niezrozumienie i samotność, lecz nie miałam przez nie wrażenia wtórności. Wręcz przeciwnie. Z Twój Vincent emanuje coś, co trudno uchwycić i opisać – emocje i szczerość, stanowiące o sile tej produkcji. Obrazy, stylizowane na dzieła malarza, są zanimowane i zmontowane wspaniale – przechodzą zgrabnie od sceny do sceny, zabierając oglądających do świata Van Gogha. Kobiela i Welchman w swoim dziele tworzą nić porozumienia między słynnym malarzem a widzami, dzięki czemu Vincent wydaje się być znacznie mniej tajemniczy niż wcześniej.
Malarska forma wizualna sprawia, że filmowa opowieść kipi od emocji, które wzmaga poruszająca muzyka Clinta Mansella. Postacie z obrazów Van Gogha ożywają na ekranie, do czego przyczyniają się aktorskie umiejętności znakomitej obsady. Pomimo animacyjnej oprawy z łatwością można rozpoznać indywidualny styl gry aktorów i aktorek (zwłaszcza jeśli oglądacie brytyjskie produkcje, np. serial Poldark). Na uwagę zasługuję przede wszystkim Robert Gulaczyk, którego kreacja słynnego malarza jest aż nazbyt wiarygodna. Choć Twój Vincent pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi, to mówi o artyście o wiele więcej niż mogłoby się wydawać.
Jeśli chcesz komentować, a nie masz konta w Disqus – kliknij w Name, a potem zaznacz „Wolę pisać jako gość”