Znacie te zręcznościowe platformówki, przy których człowiek traci cierpliwość, bo ciągle musi powtarzać etap? Child of Light na szczęście nie jest taką grą. Jest czymś więcej, niż na pozór się wydaje.
Z wiekiem zatraciłam cierpliwość do zręcznościowych gier wideo, nie cieszy mnie już rozgrywka, gdzie moja postać umiera milion razy. Zwyczajnie szkoda mi czasu na przechodzenie gry, w trakcie której niektóre etapy muszę wielokrotnie powtarzać. Cóż, może to też kwestia tego, że po kilkuletniej przerwie od zręcznościówek pogorszył się mój skill. W każdym razie, unikałam od jakiegoś czasu platformówek, aż w końcu – po usłyszeniu wielu dobrych opinii – sięgnęłam po produkcję Ubisoftu – Child of Light z 2014 r. Ku mojemu zaskoczeniu, gra ta jest czymś więcej, niż na pozór się wydaje.
Child of Light (2014, Ubisoft) |
Z wiekiem zatraciłam cierpliwość do zręcznościowych gier wideo, nie cieszy mnie już rozgrywka, gdzie moja postać umiera milion razy. Zwyczajnie szkoda mi czasu na przechodzenie gry, w trakcie której niektóre etapy muszę wielokrotnie powtarzać. Cóż, może to też kwestia tego, że po kilkuletniej przerwie od zręcznościówek pogorszył się mój skill. W każdym razie, unikałam od jakiegoś czasu platformówek, aż w końcu – po usłyszeniu wielu dobrych opinii – sięgnęłam po produkcję Ubisoftu – Child of Light z 2014 r. Ku mojemu zaskoczeniu, gra ta jest czymś więcej, niż na pozór się wydaje.
Podróż przez baśń
Child of Light zaczyna się niewesoło, bo od śmierci księżniczki – głównej bohaterki, która po chwili budzi się na katafalku w królestwie Lemuria. Aurora musi uratować niezwykłą krainę, pozbawioną Słońca, Księżyca i gwiazd za sprawą Czarnej Królowej. Nie trudno zauważyć, że twórcy czerpali inspiracje z bajek i baśni. Świat gry pełny jest fantastycznych postaci, mogących przywołać nasze wspomnienia z opowieści, słuchanych w dzieciństwie. Odpowiedniej atmosfery fabule nadają rymowane dialogi, będące niestety tylko do przeczytania w języku angielskim. Jedynie w przerywnikach pojawia się głos narratorki. Zaraz, zaraz… baśń, rymowane dialogi? Czyżbym próbowała wam wcisnąć grę dla dzieci?! Zapewne najmłodsi (znający angielski) z chęcią zagrają w tę produkcje, ale myślę, że to raczej starsi gracze docenią Child of Light w pełni.
Nie będę ukrywać, że to strona wizualna przyciągnęła mnie do tego tytułu. Wykreowany świat, niczym namalowany akwarelami, wygląda po prostu pięknie. Szczególnie oczy cieszą zróżnicowane lokacje, w których widać przywiązanie twórców do detali. W trakcie rozgrywki graczowi przyjdzie zwiedzić mroczne lasy i jaskinie, wioski i miasteczka czy nawet ruiny unoszące się wśród chmur. Przy czym to nie jest nieruchoma scenografia, bo ten świat żyje. Wrażenie robi również animowanie postaci, zwłaszcza falujące niczym wodorosty włosy Aurory. Dodatkowy atut stanowi muzyka, kompozycji kanadyjskiej artystki o pseudonimie Cœur de pirate. Symfoniczne utwory mają charakter zarówno nieco bajkowy, jak i nieco melancholijny. Wśród nich wyróżnia się dynamiczny Jupiter’s Lighting, stanowiący świetne muzyczne tło dla przygód.
Platformówka czy RPG?
Choć Child of Light zaczyna się jak platformówka, to z czasem, gdy Aurora zyskuje umiejętność latania, rozgrywka zmienia się. Bohaterki, ani gracza, nie ograniczają już skoki, lecz może dać się ponieść eksploracji. Lemuria pełna jest skarbów, znajdziek w postaci bonusów czy tajemniczych „wyznań”, ukrytych miejsc, zadań pobocznych oraz przeciwników. Warto zaznaczyć, że księżniczce towarzyszy ognik Igniculus, mogący m.in. oświetlić drogę, zbierać bonusy, a także pomagać w rozwiązywaniu zagadek. Opcjonalnie w ognika może wcielić się drugi gracz, ale nie jest to zbyt ekscytujące z uwagi na jego ograniczone właściwości. Ponadto, Aurora na swojej drodze spotyka kilku bohaterów, którzy mogą dołączyć do jej drużyny. Drużyna w platformówce?! Tak, bo Child of Light to w zasadzie bardziej RPG! Każda postać ma własne drzewko rozwoju umiejętności i specyficzne ataki. Drużynę można wzmacniać też dzięki zebranemu wyposażeniu: bonusy, kamienie oraz mikstury.
Gdy Aurora natknie się na jakiegoś wroga, uruchamia się tryb walki. Jest on dość nietypowy, bo na dole ekranu pojawia się pasek czasu, po którym przesuwają się ikonki z postaciami, biorącymi udział w bitwie. Pasek jest podzielony na „poczekalnie”, punkt wyboru akcji i punkt wykonania akcji. Kiedy ikona z bohaterem znajdzie się na linii wyboru, gracz ma za zadanie wybrać, czy zaatakuje przeciwnika, zasłoni się tarczą, zmieni postać, ucieknie, czy może użyje przedmiotu. Każda akcja ma określony czas do realizacji, więc jeśli w jego trakcie wróg zaatakuje postać, zostanie ona cofnięta do początku linii czasu a akcja przepadnie. Starcia mogą wydawać się nużące przez swoją powtarzalność, ale przez zróżnicowanie przeciwników i postaci, a także ich umiejętności rozgrywka jest interesująca.
Tryb walki jest nietypowy i zróżnicowany (Child of Light, 2014, Ubisoft) |
Gdy Aurora natknie się na jakiegoś wroga, uruchamia się tryb walki. Jest on dość nietypowy, bo na dole ekranu pojawia się pasek czasu, po którym przesuwają się ikonki z postaciami, biorącymi udział w bitwie. Pasek jest podzielony na „poczekalnie”, punkt wyboru akcji i punkt wykonania akcji. Kiedy ikona z bohaterem znajdzie się na linii wyboru, gracz ma za zadanie wybrać, czy zaatakuje przeciwnika, zasłoni się tarczą, zmieni postać, ucieknie, czy może użyje przedmiotu. Każda akcja ma określony czas do realizacji, więc jeśli w jego trakcie wróg zaatakuje postać, zostanie ona cofnięta do początku linii czasu a akcja przepadnie. Starcia mogą wydawać się nużące przez swoją powtarzalność, ale przez zróżnicowanie przeciwników i postaci, a także ich umiejętności rozgrywka jest interesująca.
Gra Child of Light zaskoczyła mnie wyjątkowością rozgrywki – spodziewałam się typowej platformówki, a dostałam specyficzne RPG, które wciągnęło mnie na kilka godzin. Do tego baśniowa opowieść z klimatyczną stroną audio-wizualną stanowi nie lada gratkę.
_______________________________
Jeśli chcesz komentować, a nie masz konta w Disqus – kliknij w Name, a potem zaznacz „Wolę pisać jako gość”