28.10.2017

Thor: Ragnarok | Na dwa głosy

Thor: Ragnarok (2017) w kinach. Podobno to produkcja nietypowa, więc wymaga niezwykłego podejścia, a nie normalnej recenzji. Bez spoilerów omawiam film z Karoliną z Geek Kocha Najmnocniej.

thor: ragnarok recenzja



totalnie kulturalnie Zuza: W sieci nie brakuje zachwytów nad Thor: Ragnarok. Choć i ja do pewnego stopnia się zachwycam, to nie mogę podejść do tego filmu zupełnie bezkrytycznie. Reżyser – Taika Waititi – miał nietypową wizję na tę produkcję, która zdecydowanie się sprawdziła. Tylko czy to na pewno jest „powiew świeżości” w MCU, jak wielu uważa?

Geek Kocha Najmocniej Karolina: Moim zdaniem, nie. Owszem, ten film różni się od pozostałych z kuźni Marvela, ale nadal otrzymujemy to samo połączenie akcji z dużą dawką humoru. Warto jednak zaznaczyć, że zastosowano w Ragnaroku kilka elementów, które wyróżniają go na tle pozostałych produkcji – szczególnie, jeśli spojrzymy na dwie poprzednie części o Bogu Piorunów. Jednak nie określiłabym tego, jako “powiew świeżości”.

Z: To jest zupełnie inny film o Thorze, niż dwa poprzednie. Nie ma tu tej, nieco przesadnej, teatralności. Większość postaci ma jakieś wyróżniające się cechy, a nie jest szarą masą na tle imponujących scenografii. W końcu Thor ma charakter! Do tej pory miałam wrażenie, jakby był on bohaterem epizodycznym we własnych filmach – wcześniej to Loki kradł uwagę widza. Waititi położył nacisk na humor, co wyszło historii na dobre, ale równocześnie upodobniło tę produkcję do Strażników Galaktyki.

K: Zgodzę się z Tobą, w Ragnaroku bardzo łatwo dostrzec można podobne elementy do Strażników. Tożsama jest również grupa kilku bohaterów: w obu filmach przedstawiono różne charaktery, które dopiero w połączeniu dają widzowi sporą dawkę emocji i śmiechu. Cieszy mnie również to, jak wykreowano antagonistkę. To postać z dobrym backgroundem, wspaniale zagrana przez Cate Blanchett, a do tego jedna z lepszych postaci kobiecych w filmach superbohaterskich.

Thor: Ragnarok recenzja
Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę


Z: Tak, tylko szkoda, że wraz z rozwojem fabuły ta postać traci na znaczeniu, przez co w ostatecznym rozrachunku Hela wypada niewiele lepiej od typowego villaina MCU. Według mnie, dużo ciekawszą bohaterką jest – zniuansowana i niepokorna – Walkiria. Grająca ją Tessa Thompson sprawdziła się świetnie! Mam nadzieję, że tę postać zobaczymy jeszcze w kolejnych filmach.

K: Ach, nawet teraz, kiedy o niej rozmawiamy, mam dreszcze! Walkiria to perełka w tym filmie. Już podczas czytania jej komiksowych przygód czułam z nią pewien związek, ale to, co zrobiła z tą postacią Tessa Thompson przeszło moje wszelkie oczekiwania. Jej Walkiria jest inteligentna, o dobrym sercu, charyzmatyczna i diabelnie seksowna – a w tym ostatnim wcale nie jest najważniejszy wygląd! Chętnie zobaczyłabym jej solowy film, bo ma w sobie wszystko to, co pokochałam w Gal Gadot jako Wonder Woman, tylko pominięto moc slow motion.


Z: Waititi pozwolił aktorom pokazać ich kunszt. Widać, że na planie musiała panować wesoła atmosfera, co zaaowocowało wyjątkowymi występami. Najbardziej zaskoczył mnie Anthony Hopkins, który – jako Loki – zaprezentował się inaczej niż we wcześniejszych częściach. Natomiast Mark Ruffalo skradł moje serce - z filmu na film jego Bruce Banner jest coraz lepszy, ale tu pobił rekordy wspaniałości! Sceny z nim uważam za jedne z zabawniejszych, ale najzabawniejszy jest Korg! Postać kompletnie od czapy, grana przez samego Waititiego, wywoływała salwy śmiechu na kinowej sali. Jednak my śmiałyśmy się też na momentach, których ironicznego wydźwięku nie wyczuli inni widzowie.

K: Tak, bo siedzimy mocno w fandomie, więc niektóre żarty były dostępne tylko dla nas. Nie chodzi mi tu o wywyższanie się ponad pozostałych widzów, ale to miły dodatek do Thor: Ragnarok, że w obraz zostały dopasowane takie smaczki. Film jest dobrą zabawą dla każdego – obojętnie czy jest fanem Marvela, czy nie. Piotrek nie oglądał wcześniejszych przygód Asgardczyka, a bawił się świetnie – my wyłapałyśmy fandomowe elementy.


Z: Dobra, przejdźmy teraz do czegoś innego. Waititi nie ukrywał, że podczas pracy nad filmem inspirował się popkulturą lat 80. Nawiązania nie tylko widać, lecz także słychać! Typową muzykę „superbohaterską” wzbogacono o melodie z syntezatora (autorem kompozycji jest Mark Mothersbaugh). Osobiście wolałabym żeby elektronicznych dźwięków i synth-popu w Thor: Ragnarok było więcej, ale i tak to miłe urozmaicenie. Nie zabrakło również piosenek, wśród których wybija się Immigrant Song – Led Zeppelin.

K: Muzyka świetnie współgrała ze scenami walk. Szkoda tylko, że nie możemy nic powiedzieć o ich choreografii, która nie istniała. Jedynie w potyczce Walkirii z Lokim widać jakieś ruchy, reszta to nagromadzenie efektów specjalnych. Jednak film ma dużo więcej zalet, niż wad. Przede wszystkim, to lekka i przyjemna rozrywka. Historia nie jest przeciągnięta, postacie mają wyraźnie nakreślone charaktery, a oko i umysł cieszą silne i niezależne kobiety. Dlatego moją pierwszą myślą po seansie było: ja chcę jeszcze raz! Jeśli więc nadal nie obejrzeliście Thor: Ragnarok to chętnie z wami się wybiorę – warto!

 


Skomentuj lub podaj tekst dalej, zajrzyj też na facebooka, twittera i instagram
_______________________________ 
Jeśli chcesz komentować, a nie masz konta w Disqus – kliknij w Name, a potem zaznacz „Wolę pisać jako gość”