26.07.2017

Czas do domu – recenzja filmu Dunkierka

Najnowszy film Nolana to inne spojrzenie na Dunkierkę, oczami tysięcy żołnierzy, w których odbija się strach. W oddali widać jednak nadzieję…, że reżyser potrafi jeszcze zaskoczyć.

Dunkierka (2017) recenzja



Christopher Nolan, zapewne wzorując się na swoim mistrzu Stanleyu Kubricku, co rusz sięga po inny gatunek filmowy. Tym razem wybór padł na kino wojenne i zobrazowanie Operacji Dynamo, czyli ewakuacji wojsk brytyjskich z terenów północnej Francji, podczas II wojny światowej. Reżyser, jak zwykle, postawił na realizm – na planie znalazły się statki, łodzie, repliki samolotów, a sceny powstawały w różnych warunkach pogodowych. Obraz poraża namacalnością, widz czuje się jakby był w środku akcji. Operator Hoyte Van Hoytema postarał się o imponujące ujęcia, kręcone głównie kamerą IMAX, której nie oszczędzano – czego dowodem jest choćby świetna scena ze spadającym do morza Spitfirem.

Tu Dunkierki nie widzimy oczami protagonisty, jak w Pokucie (2007), tylko w szerszej perspektywie bohatera zbiorowego w postaci kilkuset tysięcy żołnierzy. Choć Nolan wyciąga z tłumu kilka osób, to i tak w filmie istnieje pewien emocjonalny dystans. Główną rolę odgrywa tu czas, którego nieustanne upływanie powoduje, że sceny są pełne napięcia. Trzy linie czasowe (tydzień, dzień, godzina) i trzy miejsca akcji przeplatają się ze sobą, ukazując zdarzenia z różnych ujęć. Kamera towarzyszy żołnierzom na plaży, cywilom na łódce, płynącej z pomocą, a także pilotom myśliwców. Opowieść ma uniwersalny wydźwięk, pomimo że jest mocno osadzona w faktycznych wydarzeniach z 1940 r. – wojskowi czekają na transport do „domu”, stale odczuwając zbliżające się siły „wroga”.

Dunkierka (2017) recenzja


Dialogów jest niewiele, ale wszystkie emocje wyraźnie malują się na twarzach małomównych bohaterów. Nie trzeba słów, by wiedzieć, że niektórych otaczająca beznadzieja naznaczyła na zawsze, a inni gotowi są zrobić wiele by przetrwać. Aktorskie mistrzostwo osiąga tu Tom Hardy, którego niemal cały czas zasłania maska (znowu!), co jednak nie przeszkadza mu znakomicie oddawać emocje bohatera. Brytyjczyk we wcześniejszych filmach pokazał, że potrafi kreować postacie w niewielkiej przestrzeni czy używając pomruków, ale w Dunkierce gra niekiedy jednym okiem! Reszta obsady również sprawdza się doskonale, co nie dziwi, w końcu występują tu m.in. Kenneth Branagh, Cillian Murphy i Mark Rylance. Nawet początkujący Fionn Whitehead nie odstaje poziomem od kolegów po fachu.

Dunkierka jest technicznym majstersztykiem, każde miejsce akcji – na lądzie, wodzie, w powietrzu – ma swój wizualny charakter. Montaż wzmaga napięcie, a sposób realizacji dodaje filmowi prawdziwości. Niestety, według mnie, tę produkcję psuje nieprzerwana muzyka wylewająca się z głośników. Ciągłe narastające dźwięki, z dominującymi smyczkami, są już w połowie filmu męczące. Miejscami melodie huczą niczym silnik bombowca lub wyją jak alarmowa syrena, co zbyt dosłownie oddaje atmosferę. Brakuje w tym filmie ciszy, która przecież też może być narzędziem do budowania napięcia. Wśród utworów Hansa Zimmera wyróżniają się te, gdzie słychać tykanie zegara. Lecz poza tym dla osób zaznajomionych z twórczością kompozytora, oczywiste będą motywy podobne do tych z innych dzieł Nolana – chyba pora na przerwę we współpracy tej dwójki. Szkoda, że na końcu świetnej Dunkierki pojawiają się niepotrzebne dopowiedzenia, wraz z patetycznym dudnieniem muzyki.

_______________________________
Jeśli chcesz komentować, a nie masz konta w Disqus – kliknij w Name, a potem zaznacz „Wolę pisać jako gość”