25.04.2018

Tomb Raider (2018) | recenzja

Po ostatnich nieudanych filmach na podstawie gier wideo do nowej wersji Tomb Raider, z Alicią Vikander w roli głównej, podchodziłam z obawami. Czy okazały się słuszne?

Tomb Raider (2018), recenzja
Zdj. Tomb Raider (2018), MGM Studios Inc., Warner Bros. Entertainment Inc.
Filmy na podstawie gier wideo mają niełatwy do określenia problem, ponieważ wydaje się, że większość zainteresowanych wie, jak takie produkcje nie powinny wyglądać, ale do tej pory próżno szukać przykładu bardzo dobrej ekranizacji czy adaptacji. Dostrzegam tu dwie skrajności. Bowiem z jednej strony niektórzy twórcy pakują do filmu mnóstwo nawiązań bez znaczenia dla fabuły, tylko po to by fani gry mieli radochę. A przecież w kinowej produkcji nie chodzi o to, żeby udawała grę albo gameplay w formie wideo. Z drugiej zaś, inni, jakby wstydzili się, że tworzą obraz na podstawie gry, zmieniają, ignorują lub wyrzucają elementy ważne dla danego tytułu. Czy naprawdę aż tak trudno znaleźć złoty środek, aby fani gier oraz kinowi widzowie byli zadowoleni z filmu (uwaga, zaskoczenie – często są to te same osoby)?!

Laro, wiedz, że masz fory


Po Assassin’s Creed (2016) moje oczekiwania względem filmów na podstawie gier znaczenie się obniżyły. Na seans Tomb Raider szłam z pewnymi obawami, które po kilkunastu minutach oglądania okazały się płonne. Jednak uprzedzam – ostudźcie entuzjazm, bo to nadal jedynie niezła produkcja, pomimo że lepsza niż ostatnie próby adaptowania gier na ekran. Prosta i dość przewidywalna fabuła nie przeszkadza, bo film jest niemal po brzegi wypełniony akcją, która maskuje niedociągnięcia. Konwencjonalny główny wątek można w skrócie opisać tak: niedoświadczona jeszcze przez przygody, Lara Croft wyrusza w ślad za swoim, uznanym za zmarłego, ojcem. Przed laty zaginął on podczas poszukiwań grobowca mitycznej królowej Himiko. Więcej nie zdradzę, żeby nie psuć wam ewentualnego seansu.

Główną zaletą filmu Roara Uthauga jest sympatyczna główna bohaterka, która ma charakter i intrygującą historię. Równocześnie jej przedstawienie rzadko bywa nachalne (oprócz zbyt wielu podobnych retrospekcji). Alicia Vikander świetnie sprawdza się w roli Lary, bowiem tworzy żywą i wiarygodną postać. Niestety pozostali bohaterowie są potraktowani bardzo pobieżnie, szkoda, bo niektóre wątki mają potencjał na coś interesującego. Najbardziej rozczarowuje czarny charakter – Mathias Vogel (Walton Goggins), mający nijakie motywacje, które przede wszystkim wygłasza w słabo napisanych kwestiach.

Tomb Raider 2018, recenzja
Zdj. Tomb Raider (2018), MGM Studios Inc., Warner Bros. Entertainment Inc.

A teraz wciśnij X!


W Tomb Raider szczególnie podobała mi się strona wizualna, pomimo tego że niektóre efekty mogłyby wyglądać lepiej. Nawiązania do gier pojawiają się subtelnie, więc widz, który nie grał nie czuje się bombardowany informacjami i easter eggami. Pozytywnie zaskoczyło mnie nietypowe wplecenie mechaniki rozrywki do filmu – podczas niektórych scen akcji następuje swoiste wydłużenie czasu reakcji bohaterki na daną sytuację. W tych chwilach ma się ochotę złapać pad i wciskać guziki, aby, na przykład, Lara złapała się krawędzi. Nie wiem, czy nie-gracze ten zabieg w ogóle zauważą, ale mnie on sprawił dodatkową radochę. 

Twórcy Tombr Raider postawili przede wszystkim na akcję, więc trudno się na seansie nudzić. Zawrotne tempo podkreśla muzyka napisana przez Toma Holkenborga/Junkie XL, która dobrze pasuje do tego filmu, ale sama w sobie nie wyróżnia się niczym specjalnym, więc zapewne szybko uleci z mojej pamięci. Właśnie to jest chyba problem najnowszej produkcji o Larze Croft – przyjemnie się ją ogląda, nie nudzi, po prostu dostarcza rozrywki, ale o fabule łatwo zapomnieć.



Skomentuj lub podaj tekst dalej, zajrzyj też na Facebooka, Twittera i Instagram
_______________________________
Jeśli chcesz komentować, a nie masz konta w Disqus – kliknij w Name, a potem zaznacz „Wolę pisać jako gość”