14.02.2018

Filmowe podsumowanie 2017 roku

Po muzycznym podsumowaniu, pora na tekst o filmach. Zarówno wśród produkcji rozrywkowych, jak i tych artystycznych w 2017 roku znalazło się sporo bardzo dobrych tytułów. Jednak nie obyło się bez rozczarowań.

Filmowe podsumowanie 2017 roku


Burza w Hollywood


Podsumowując 2017 rok w kontekście kina, trudno nie wspomnieć o aferze, wstrząsającej Hollywoodem. Po opublikowaniu na łamach New York Timesa artykułu, który ujawniał, że na przestrzeni 30 lat Harvey Weinstein – wpływowy producent filmowy – dopuszczał się molestowania seksualnego wielu kobiet. Po latach zamiatania tego typu spraw pod dywan, tekst ów przerwał ciszę i skłonił ofiary molestowania do powiedzenia głośno o tym, co dzieje się za kulisami w Hollywood. Oskarżenia usłyszało wiele gwiazd (m.in. Kevin Spacey czy Dustin Hoffman) i, wreszcie, to winni spotkali się z ostracyzmem. Czas pokaże, czy afera wpłynie znacząco na zmiany w filmowym światku. Więcej na ten temat na pewno znajdziecie w Internecie, natomiast jako uzupełnienie polecam teksty Zwierza Popkulturalnego o kobietach kinematografii.

Najlepsze filmy roku

Wasz wybór: Blade Runner 2049, Dunkierka i To*


Twój Vincent
Twój Vincent (2017)

Tym razem nie pokuszę się o własny ranking, ponieważ w minionym roku premiery miało tyle dobrych i bardzo dobrych filmów, że naprawdę trudno mi wybrać top10. Kinomaniacy mieli w czym wybierać, bo niemal w każdym gatunku znalazło się coś wartego uwagi. Dlatego to podsumowanie ma na celu wyróżnienie tytułów, które warto było obejrzeć. Pod linkami znajdziecie pełne recenzje lub teksty nawiązujące. Wspominam również o wynikach plebiscytu, w którym mogliście wziąć udział – dziękuję za oddane głosy.

Polskie kino w 2017 roku nie przestało pozytywnie zaskakiwać, bo czy ktoś spodziewał się, że o animacji Twój Vincent będzie mówił cały świat? Natomiast Cicha noc, celnie portretująca polskie rodzinne problemy, okazała się interesującą odpowiedzią na rewelacyjny rumuński film Sieranevada. A skoro o rodzinie mowa, to nie można pominąć dokumentalnej produkcji Beksińscy. Album wideofoniczny, stanowiącej świetne uzupełnienie dzieła Jana P. Matuszyńskiego z 2016 roku.

Pojawiły się w kinie również dzieła, których autorzy nie bali się postawić na rozmach. Christopher Nolan, próbujący wciąż doścignąć swojego mistrza – Stanleya Kubricka, może kolejny gatunek filmowy odhaczyć z listy. Dunkierka udowadnia, że filmy wojenne (raczej antywojenne) mogą jeszcze widzów zaskoczyć. Natomiast Denis Villeneuve sprostał, wydawało się niemożliwemu, zadaniu stworzenia sequela Łowcy androidów. Blade Runner 2049 jest wizualnym arcydziełem (trzymam kciuki za Oscara dla Rogera Deakinsa!), a według niektórych film ten przewyższa nawet pierwszą część. W końcu nie można zapomnieć o La La Land, w którym Damien Chazelle przypomniał blichtr dawnego hollywoodzkiego musicalu.

Blade Runner 2049
Blade Runner 2049 (2017)

Fani dobrego kina rozrywkowego też nie mieli wielu okazji do narzekań, bo w minionym roku premierę miało kilka interesujących produkcji (o tych superbohaterskich poniżej), spośród których warto wspomnieć o Wojnie o planetę małp. Rzadko zdarza się, aby ostatnia część trylogii była tą najlepszą. Ponadto, mnie ogromną radochę sprawiły seanse filmów Baby Driver oraz Król Artur: Legenda miecza. Zdaję sobie sprawę z wad tych produkcji (opinie o nich były mocno podzielone), jednak przymykam na nie oko. Brakuje mi w kinie zaskoczeń – tymczasem dzieła Edgara Wrighta oraz Guya Ritchiego są oryginalnymi ujęciami popularnych gatunków (a raczej zabawą z nimi).

Jednak dla mnie 2017 rok pod względem filmów należał do kina artystycznego i autorskiego. Właśnie takie produkcje przysporzyły mi wielu emocji, wrażeń, refleksji i powodów do dyskusji. Szczególnie chodzi o filmy takie jak: poruszające swoją autentycznością Manchester by the Sea i The Florida Project, budzący dyskomfort The Square, przezabawny Toni Erdmann, nietypowy Mudbound, poetycki Czerwony żółw czy subtelny Na pokuszenie. Żałuję, że przegapiłam seanse zachwalanego Uciekaj! oraz Ghost Story.

Najlepszy film superbohaterski

Wasz wybór: Thor: Ragnarok*


Logan
Logan (2017)

Miniony rok obfitował w premiery filmów o superbohaterach (naliczyłam siedem, ale chyba o czymś zapomniałam). Wreszcie doczekaliśmy się produkcji o bohaterce – Wonder Woman. Pojawiła się także parodia tego swoistego nurtu – The Lego Batman Movie. Lecz według waszych głosów najlepszym okazał się Thor: Ragnarok. Trudno się nie zgodzić – Taika Waititi stworzył świetną komedię, która ładnie zamknęła historię boga piorunów. Jednak po czasie (i dwóch seansach) muszę stwierdzić, że ten film jest dla aż zbyt zabawny przez co „koniec świata” nie wybrzmiewa należycie mocno. Z drugiej strony, trudno znaleźć złoty środek między lekkim podejściem do dramatycznych wątków a patosem i tragedią. Krótko pisząc, pomimo mojej ogromnej sympatii do Thor: Ragnarok, moim faworytem jest Logan. Ponieważ właśnie na takie pożegnanie Wolverine zasłuż.
   

Rozczarowanie roku

Wasz wybór: Mumia oraz Obcy: Przymierze*

Wystarczy pochwał, pora na gorzkie słowa o filmach, które złamały nasze kinomańskie serca. W przypadku niektórych nie było aż tak źle – po prostu dana produkcja mogłaby być odrobinę lepsza (Atomic Blonde). Inne zaś okazały się tworami, w których coś poszło nie tak (Bright, Valerian i Miasto Tysiąca Planet). W końcu pojawiły się filmy nie mające prawa się udać, bo wyszły jako dzieła niedopracowane. Przy czym do udziału w takich projektach ostatnio wyjątkowego pecha ma Michael Fassbender (jakby co zgłaszam się na nowego agenta): Assassin’s Creed – fabuła na podstawie gier, po które nie sięgnął reżyser; Pierwszy śnieg – w trailerze film jest zupełnie inny niż finalnie, bo nie dokręcono wystarczającej ilości materiału. Szkoda, że tak dobry aktor marnuje swój talent na marne produkcje.

Tymczasem największym rozczarowaniem okazały się Mumia i Obcy: Przymierze. O tym pierwszym się nie wypowiem, bo nie oglądałam. Natomiast kolejny Alien zawiódł wszystkie moje oczekiwania (tu też gra Fassbender). Nie lubię mówić o filmach źle, ze względu na szacunek do pracy wielu twórców, ale Obcy: Przymierze jest zły na tak wielu poziomach, że osiąga apogeum. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek wyszła z seansu wściekła. Co więcej, po czasie wcale nie jest lepiej, bo jak zaczęłam analizować i poczytałam recenzje to zauważyłam jeszcze więcej słabych elementów. Aż chciałam napisać, nikomu niepotrzebny, przydługi tekst analityczny o wszystkich bzdurach w tym filmie. W skrócie, Obcy: Przymierze jest nie tylko beznadziejny sam w sobie, lecz także niszczy postać Ksenomorfa w ogóle, odzierając ją ze wszelkiej tajemniczości!

To koniec filmowego podsumowania 2017 roku. Jakich filmów zabrakło? Napiszcie w komentarzu!

*Na podstawie wyników filmowego plebiscytu, w którym mogliście głosować w grudniu.


Skomentuj lub podaj tekst dalej, zajrzyj też na Facebooka, Twittera i Instagram
_______________________________ 
Jeśli chcesz komentować, a nie masz konta w Disqus – kliknij w Name, a potem zaznacz „Wolę pisać jako gość”