17.09.2017

Kulturalne podsumowanie lata 2017

Co warto było obejrzeć tego lata, w co zagrać, a czego posłuchać? Oto subiektywne podsumowanie lata.


Lato w 2017 roku skończyło się wyjątkowo nagle, a według niektórych w zasadzie się nawet nie zaczęło. Faktycznie, na północy Polski słonecznych dni było niewiele. Dlatego większość swoich wakacji poświęciłam pochłanianiu kultury. A po ostatnim roku studiów byłam szczególnie spragniona kulturalnych wrażeń, bo przez naukę i pisanie pracy mgr ograniczyłam tego typu rozrywki do minimum. Oczywiście moje minimum dla kogoś innego może być całkiem spore, ale dla mnie np. nie pójście przynajmniej raz w miesiącu do kina jest straszne.

Koncerty


Od mniej więcej trzech lat po Open’erze mówię sobie, że na następny już nie pójdę… a potem pojawiają się ogłoszenia i ostatecznie kupuję 4-dniowy karnet. Na festiwal mam blisko, przez co swego czasu było to bardzo ważne wydarzenie w moich kalendarzu – takie, do którego odlicza się z niecierpliwością dni. Jednak ostatnio moja ekipa koncertowa rozpadła się, więc coraz słabiej się bawiłam. Zresztą, kurczę, tegoroczny Open’er był moim ósmym i zaczęłam odczuwać, że kondycja już nie ta co kiedyś (#starość). Tym razem pokusiłam się tylko raz na stanie przy barierkach – na wspaniałym występie Krzysztofa Zalewskiego, który psuła nieco pogoda, bo lało jak z cebra. Aura nie rozpieszczała openerowiczów, bo głównie padało, ale przynajmniej nie było burzy. Rozczarowały również ceny jedzenia w festiwalowym miasteczku. Decydujący się na gofra z dodatkami musieli wydać 20 zł! Na szczęście po doświadczeniu kilku edycji i wcześniejszym reaserchu wiedziałam, gdzie szukać przysmaków i nie przepłacać.



A co z koncertami? Niestety nie powaliły na kolana, choć nie zabrakło bardzo dobrych występów. Najjaśniejszymi punktami edycji 2017 roku były, według mnie, koncerty Zalewskiego i Brodki – co po raz kolejny dowodzi, że polscy artyści są świetni, a energii i kontaktu z publiką może im pozazdrościć niejedna zachodnia gwiazda. Pomimo że pogoda nie zachęcała do przemieszczania się między scenami, to znalazłam się na kilku występach zupełnie przypadkowo (m.in. Niemoc, Grammatik) i bawiłam się na nich lepiej niż na tych oczekiwanych (Foo Fighters, Radiohead). Zarówno Lorde, jak i The Weeknd rozbujało i rozgrzało zamokniętą publiczność, przy dźwiękach hitów. The Kills nie zawiodło, ponieważ Alison Mosshart i Jamie Hince dali z siebie więcej niż 100%. Jednak mnie ten brudny bass i nieco mroczny klimat nie pasuje do głównej sceny – wciąż marzy mi się zobaczyć ich w jakimś kameralnym klubie.

Tego lata byłam również na koncercie muzyki filmowej Od Kubricka do Nolana w ramach Sopot Film Festiwal. Muzycy Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot, pod batutą Krzesimira Dębskiego, przenieśli słuchaczy w magiczną podróż przez różnorodny repertuar. Więcej o tym wydarzeniu przeczytacie w mojej relacji.

Filmy


Lato w kinie zwykle jest średnie, ale sezon 2017 pozytywnie zaskoczył, bo nie zabrakło nie tylko dobrej rozrywki, lecz także dobrych filmów w ogóle. Znalazło się też miejsce dla kina niewysokobudżetowego – na ekranach pojawiły się m.in. Sierranevada, dokument Kedi – sekretne życie kotów oraz animacja Czerwony żółw. W lipcu nadrabiałam zaległości na Sopot Film Festiwal, gdzie obejrzałam choćby Pokot, Gimme Danger czy Ja, Daniel Blake. Wśród produkcji popularnych bardzo dobrze oceniam Król Artur: Legenda miecza, Wojnę o Planetę Małp, Baby Driver. A świetny film Dunkierka pokazał, że Nolan ma jeszcze coś interesującego do zaoferowania.

Jednak, gdy nastał sierpień letnie produkcje wróciły do normy, ponieważ w kinach zagościły średniaki. Atomic Blonde okazało się niezłe, ale pozostawiło mnie z mieszanymi odczuciami (o czym możecie przeczytać w recenzji na dwa głosy na Geek kocha najmocniej). Po Valerian: Miasto tysiąca planet, pojawiające się w kinowych zwiastunach przez kilka miesięcy, nie oczekiwałam niczego, a i tak wyszłam z seansu rozczarowana. A po zapoznaniu się z negatywnymi opiniami o Mrocznej wieży nie odważyłam się pójść na seans. Za to wybrałam się na Barry Seal: Król przemytu – cóż, nie sądziłam, że film z Cruisem może być jeszcze dobry i zabawny. Szkolne wakacje skończyły się w tym roku później niż zwykle, więc premiera z 1 września – Na pokuszenie – zalicza się do tego podsumowania. Lubię twórczość Sofii Coppoli (choć nie podchodzę do niej bezkrytycznie), więc nie mogłam się doczekać jej nowego filmu, który okazał się nieoczywistą opowieścią, pełną subtelności.

Gry


W przypadku gier wideo, skupiłam się głównie na nadrabianiu zaległości (Game of Thrones: A Telltale Games Series, Until Dawn, Just Case 3). A w oczekiwaniu na prequel powtórzyłam Life is Strange – co ciekawe, przez to, że znałam już fabularny twist, to zwracałam uwagę na zupełnie inne elementy niż za pierwszym razem. Myślę, że możecie spodziewać się recenzji Before the Storm, gdy wyjdą już wszystkie epizody. Natomiast już wkrótce na blogu pojawi się recenzja nowej gry od Naughty Dog –  Uncharted: Zaginione dziedzictwo. Jako fanka serii dorwałam się do tego samodzielnego dodatku, gdy tylko było to możliwe. Miejscami była to co prawda powtórka z rozrywki, ale nie obyło się bez zaskoczeń. W skrócie – zdecydowanie Chloe Frazer sprawdziła się jako bohaterka gry.

Książki


Po prawie rocznym odwyku od powieści (na rzecz literatury naukowej), z radością powróciłam do czytania prozy. Dokończyłam W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka – to książka, którą wybrałam po okładce, zdradzającej od razu steampunkowy styl. Fabuła intryguje alternatywną wersją czasów wiktoriańskich, nietypowym śledztwem i niezwykłymi wynalazkami, wypełniającymi świat przedstawiony. Lecz wraz z rozwojem fabuły pojawia się przewidywalność i zbytnie nagromadzenie niesamowitości, przez co trudno było mi przebrnąć do końca tej historii. Jednak bohaterowie – Sir Richard Burton i Algernon Swinburne – są na tyle interesujący, że kiedyś sięgnę po kolejne książki z serii. Oprócz tego wróciłam po długiej przerwie do Pieśni Lodu i Ognia – tak, zamiast oglądać Grę o tron jak inni, czytam. Uczta dla wron. Sieć spisków szybko mnie wciągnęła. Szkoda tylko, że na razie (bo jestem w trakcie lektury) Taniec ze smokami nie robi dobrego wrażenia. Nie rozumiem tego podziału opowieści, przez który trzeba wracać do wcześniejszych wydarzeń – jakby wielogłosowa narracja nie była wystarczająco skomplikowana.


A jakie filmy, książki, gry czy płyty muzyczne wam umilały lato?

PS. Zaglądajcie na totalnie kulturalną stronę na Facebooku, bo pojawiają się tam filmowo-serialowe zagadki!



Skomentuj lub zajrzyj na facebooka, twittera i instagram
_______________________________
Jeśli chcesz komentować, a nie masz konta w Disqus – kliknij w Name, a potem zaznacz „Wolę pisać jako gość”